🐻‍❄️ Nie Jestem Zupą Pomidorową Żeby Mnie Wszyscy Lubili

Nie jestem zupą pomidorową żeby mnie wszyscy lubili. Public Figure. Jarmużno. Vegetarian/Vegan Restaurant. Festiwal Teatralny-XXXIII. School. Maajlena. Blogger. Takie dyskusje są w porządku i nie mam z nimi najmniejszego problemu. Na szczęście, od czterech lat, nie ma mnie w mediach i hejtu też jest coraz mniej. Mam świadomość, że są to osoby, które mnie nie lubią i nie mam z tym problemu, bo nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili. Nie jestem zupą pomidorową żeby mnie wszyscy lubili. Public Figure. Nie jestem leniwy, tylko energooszczędny. Computers & Internet Website. Od ponad trzydziestu lat jestem z mikrobiologią za pan brat, realizuję swoje marzenia z pasją, pracując w medycznym laboratorium mikrobiologicznym. Blog jest kompilacją własnego doświadczenia zdobytego w pracy, wiedzy zdobytej na studiach, szkoleniach, literatury naukowej oraz materiałów dostępnych w Internecie. Nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili. To takie stare, wyświechtane powiedzenie, ale tak jest. Czy ja muszę się wszystkim podobać? Czy ja muszę wszystkim coś udowadniać? Nie, wiem, że jestem zdolną aktorką, wokalistką, producentką – bo produkuję muzykę, piszę teksty. Spełniam się w tej swojej artystycznej Pomidory obieramy ze skórki: nacinamy górę i dół pomidora na krzyż, a następnie wkładamy na 5 minut do gorącej wody, a następnie do zimnej na kolejne 5 minut. Po tym czasie skórki powinny łatwo odchodzić. Obrane pomidory kroimy w ćwiartki i wrzucamy do rondla, gdzie smaży się cebula. Podsmażamy razem około 10 minut, ciągle Wrażliwy na piękno, spostrzegawczy, posiada otwarty i chłonny umysł oraz ciekawość świata. Jest delikatny, subtelny i niezwykle uczuciowy. Bywa Rak samotnikiem, odczuwającym lęk przed okrucieństwami tego świata. Ma na ogół mało przyjaciół, ale jest do nich głęboko przywiązany . W dążeniu do obranego celu jest cierpliwy i Nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili. Ja jestem najzwyczajniej w świecie sobą. Mówię to, co myślę, dlatego śpię spokojnie i każdemu mogę spojrzeć w oczy. „Nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili” A czy jesteś kremem z pomidorów z bazylią i oregano, żeby Cię wszyscy kochali? No jeśli ma się Zdrowostki - „Nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy Nie jestem zupą pomidorową żeby mnie każdy lubił Lyrics: No co tam misie? Se nazwij to klasykiem / Choć nie pisze tego dla was, bo mi trochę szkoda liter / Nie przyjdziesz na nasz koncert Nie jestem zupą pomidorową żeby mnie wszyscy lubili. Blend Pokaż profil Wydaje mi się, ale nie jestem pewny ze w zwykłym TT na szybę jest przeglądarka Nie ważne skąd pochodzisz. Ważne dokąd zmierzasz. Idź dalej! Uważaj na kupy, ale patrz w niebo. 14. Nie jesteś zupą pomidorową, żeby Cię wszyscy lubili. Nie przejmuj się! 15. Wyjścia nie ma tylko z trumny. Nie DRAMATyzuj! 16. NEVER GIVE UP! Ale też pamiętaj, że czasem warto zrezygnować. Nie musisz nikomu nic udowadniać. d4UBv. Piotr Stokowiec, były trener Lechii Gdańsk, a obecnie szkoleniowiec Zagłębia Lubin, w wywiadzie dla "Dziennika Bałtyckiego" mówi o rozstaniu z biało-zielonymi, dlaczego nie oglądał meczów Lechii, o relacjach piłkarzami, czy uważa się za gorszego człowieka niż trenera i o pracy z reprezentacją odejściu z Lechii Gdańsk był Pan ekspertem telewizyjnym, a teraz wrócił Pan do Zagłębia Lubin. Lepiej być trenerem niż komentować wydarzenia piłkarskie?Telewizja to fajna przygoda, ale to był jedynie krótki epizod między jedną a drugą pracą w klubie. Byłem, jestem i będę trenerem, bo w tej pracy czuję się najlepiej i na tym najlepiej się znam. Mam to szczęście w życiu, że robię to, co kocham i w tym się realizuję. Rola eksperta telewizyjnego to było dla mnie kolejne, interesujące doświadczenie, bo ja lubię piłkę, jestem jej ciekawy. Miałem możliwość zobaczyć pracę dziennikarzy z innej strony, zza kulis. Wiedza o tym jak funkcjonują media przyda mi się teraz w mojej pracy trenerskiej. Myślę, że teraz lepiej rozumiem, was, dziennikarzy. W ogóle dobrze spożytkowałem te cztery miesiące przerwy w pracy trenerskiej, bo w ostatnich dziesięciu latach cały czas miałem ciągłość pracy, mało było przerw i okazji do wypoczynku, a taki „reset” mentalny jest potrzebny każdemu szkoleniowcowi. Oczywiście w tym czasie nie leżałem na kanapie, bo to był idealny moment na rozwijanie i wzbogacanie własnego warsztatu, poszerzanie wiedzy, spotkania z innymi trenerami, analizę tego co nowego pojawiło się w futbolu itd. Byłem też kilka tygodni na kursie językowym na Malcie, żeby szlifować swój angielski, ale też chętnie dzieliłem się wiedzą i własnym doświadczeniem szkoleniowym. Miałem cztery kursokonferencje dla polskich trenerów, a na każdej było około tysiąca uczestników. Były też zajęcia na AWF w Warszawie z psychologami sportu i kilka programów telewizyjnych. Ale oczywiście mogłem też odpocząć w rodzinnym gronie, nabrać energii na nowe TAKŻE: Kto jest najdroższym piłkarzem Lechii Gdańsk? Niespodziewany lider rankingu TOP 29Jak dużym zaskoczeniem była dla Pana decyzja władz Lechii o zakończeniu współpracy?Byłem zaskoczony, ale musiałem się z tym pogodzić i zachować profesjonalnie, jak na zawodowca przystało. Bolało mnie to, bo byłem przekonany, że właśnie teraz może być nasz sezon. Bo dopiero latem 2021 roku miałem pierwszy raz możliwość – jakiej nie miałem w dwóch poprzednich przerwach między rundami – pełnego, uczciwego przepracowania okresu przygotowawczego z drużyną. Kibic często o tym nie pamięta, ale na zgrupowanie zimowe Lechia nigdzie nie wyjechała, a latem 2020 roku obóz przygotowawczy został przerwany już drugiego dnia, bo mieliśmy w drużynie zakażenia koronawirusem. Miałem świadomość, że my tej zaplanowanej pracy nie wykonaliśmy i drużyna będzie musiała za to zapłacić w pewnym momencie sezonu. I tak było. Natomiast już latem 2021 zrobiliśmy na zgrupowaniu świetną robotę i byłem pewien, że – bez względu na to, kto będzie trenerem – runda jesienna to będzie dobry czas Lechii. I tak było. Co oczywiście w żadnym stopniu nie umniejsza roli mojego następcy w klubie. Życzę jemu i Lechii jak najlepiej, ale wiem też, że wykonaliśmy ze sztabem dobrą robotę i nie zamierzam się tego było jasne: nie zamierzam wylewać żółci czy narzekać, bo z Gdańska zabieram jedynie dobre wspomnienia. Gdańsk i Lechia zawsze będą miały miejsce w moim sercu. Zostawiłem tam wiele zdrowia, miałem konkretne osiągnięcia, udało się trochę odkurzyć markę Lechii. Sądząc po tym, jak zostałem pożegnany przez kibiców i zawodników, to był dla mnie bardzo dobry czas. Tak to chcę zapamiętać i tak bym chciał zostać w Gdańsku zapamiętany. Czuł Pan, że coś się wypaliło między Panem i zawodnikami?Nie zgadzam się z taką oceną. Kilkanaście dni przed moim zwolnieniem wygraliśmy wysoko z Cracovią 3:0 i wtedy nikt o wypaleniu nie mówił. Przegrałem jeden mecz – na wyjeździe z Lechem, który jest piekielnie silny w tym sezonie. Jestem wymagającym trenerem, a mimo to relacje z zawodnikami były na normalnym, dobrym poziomie. Świadczy o tym choćby te kilkanaście smsów z podziękowaniami, które dostałem od piłkarzy Lechii, gdy opuszczałem Gdańsk. Ale powiem panu szczerze, że ja nie jestem zupą pomidorową, żeby wszyscy mnie lubili. Nie taka jest rola trenera. Trener to jest lider, szef odpowiedzialny za powodzenie projektu. Musi być więc osobą wymagającą. Moim zadaniem było rozwijanie zawodników, drużyny i klubu. I to robiłem. Najlepiej jak potrafię. Stworzyliśmy atmosferę pracy, a o wszystkim świadczą wyniki. One po mnie w Gdańsku zostaną i pewnie – z perspektywy czasu – ta ocena mojej pracy będzie bardziej łaskawa. Muszę powiedzieć, że ja nigdy nie miałem problemów z zawodnikami, to czasami niektórzy zawodnicy mieli problem ze mną. Ale tak się dzieje tylko w przypadku tych piłkarzy, którzy stawiają swoje ego ponad dobrem drużyny. Dla mnie zespół jest zawsze najważniejszy. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że pod koniec mojej pracy w Lechii czułem, że nie mam już takiego wsparcia i zaufania ze strony władz klubu, jakie dostawałem wcześniej. A w takiej sytuacji pracuje się bardzo zarzuty do Pana nie dotyczyły wyników, tylko stylu gry i że Lechia męczyła widzów tym, co prezentowała na z tym bywało. Bo ja pamiętam też mecze, które wygrywaliśmy wysoko po efektownej grze. Potrafiliśmy grać odważnie, gdy było nas na to stać pod względem jakości piłkarskiej, jaką miałem w drużynie. Popatrzmy na to, jaką Lechię przejąłem, a jaką oddałem swojemu następcy. Zadaniem trenera jest wykorzystać potencjał zespołu, jaki ma do dyspozycji. A pamięta pan od czego w Gdańsku zaczynałem? Przejąłem drużynę, która była mocno przepłacona, a i tak musiała się bronić przed spadkiem. W tamtej grupie ludzi brakowało team spirit, każdy ciągnął w swoją stronę, interes drużyny w ogóle się nie liczył. Rozpasanie i samowolka. Musiałem to ukrócić, oczyścić i uzdrowić szatnię, podjąć wiele trudnych decyzji selekcyjnych i wtedy rzeczywiście narobiłem sobie wrogów. Ale było warto. Bez zrobienia porządku nic byśmy nie osiągnęli, ani nie zdobylibyśmy trzeciego miejsca w lidze, ani Pucharu Polski. Nie posmakowalibyśmy też europejskich pucharów. Przy tym wszystkim – i o tym też proszę pamiętać – trzeba było uzdrowić finanse klubu, bo w warunkach, jakie wtedy zastałem w Gdańsku nie dało się na dłuższą metę funkcjonować. Temat zaległości był pierwszym, o którym pisała prasa. I to ciągle do nas wracało, utrudniało pracę z zespołem. Dlatego zgodziłem się brać udział w procesie odchudzania kadry, schodzenia z zawodników z wysokimi zarobkami i wprowadzaniu młodzieży. Musiałem się zachowywać tak jak gospodarz, a nie ktoś, kto wpadł do klubu na chwilę, by gasić pożar. Za mojej kadencji z Lechii odeszło ponad 50 zawodników. Często rozstawaliśmy się z piłkarzami, których zarobki nie były adekwatne do poziomu, jaki prezentowali. Stopniowo uzdrawiałem szatnię, budowałem zespół i osiągnęliśmy konkretne sukcesy, choć przecież Lechia nie robiła spektakularnych transferów za miliony euro. Poszliśmy w kierunku odpowiedzialności finansowej. Twierdzę, że Lechia nigdy nie grała poniżej swojego potencjału piłkarskiego. A różnie z tym potencjałem bywało, przez te cztery lata, raz lepiej raz gorzej. Odbijało się to na wynikach. Czy ja narzekałem na to, że w klubie nie udało się zatrzymać takich piłkarzy jak Filip Mladenović czy Lukas Haraslin? Z nimi Lechia byłaby słabsza czy silniejsza? Transfery do Lechii robiliśmy raczej tanie, nie jakieś spektakularne. I na pewno te ostatnie były udane, bo przyszli Joseph Ceesay, Ilkay Durmus i Marco Terrazzini, którego nawet nie miałem okazji sprawdzić, bo złapał kontuzję. Moim zadaniem było też wprowadzanie młodych zawodników do drużyny i to się udało. Proszę tylko spojrzeć: Karol Fila, Tomasz Makowski, Jan Biegański, Mateusz Żukowski, Kacper Sezonienko czy Jakub Kałuziński. Sprzedawaliśmy też zawodników za niezłe pieniądze. Oczywiście nie przypisuję tego wyłącznie sobie, bo to był efekt pracy nas wszystkich, sztabu, trenerów młodzieży. Przy tym wszystkim wymagano od nas wyników, bo tego też oczekują też kibice. I te wyniki były adekwatne do poziomu drużyny jaką miałem do dyspozycji w danym momencie. Przekazanie drużyny trenerowi Tomaszowi Kaczmarkowi odbyło się inaczej niż np. w targanej konfliktami Legii?Zdecydowanie tak. Mam nadzieję, że kibice również to zauważą. Oddałem drużynę dobrze przygotowaną, ułożoną, bez konfliktów w szatni. Nie chciałem zostawić po sobie spalonej ziemi, bo Lechia zbyt wiele dla mnie znaczy. W cywilizowany sposób uścisnąłem dłoń trenera Kaczmarka i życzę jemu oraz Lechii sukcesów podobnych do moich, a nawet większych. Klub i kibice na to zasługują. Pracowałem w Gdańsku na 120 procent, rozwinąłem się jako trener i za mogę podziękować. Przekazałem stery, kiedy drużyna była w czubie tabeli PKO Ekstraklasy, na miejscu podobnym, jak w tej TAKŻE: Najdroższe kluby w PKO Ekstraklasie. Lechia jest na podium? TOP 18Lechia z Panem się rozliczyła?Zostawmy to. Nie ma we mnie złych emocji, na nikogo się nie się Pan całkowicie od Lechii po zwolnieniu czy oglądał Pan jej mecze w telewizji?Przyznaję, że nie oglądałem. Widziałem skróty, bramki, ale całych meczów nie. Serce może wiosną włączyć się do gry o mistrzostwo Polski?Liczę, że tak. Nie często jest taka sytuacja w naszej lidze, że z walki o tytuł odpada taki rywal, jak Legia. To jest okazja, którą można wykorzystać. Sam jestem ciekaw jak będzie wyglądała Lechia na z Lechią zdobył brązowy medal, ale Rafał Wolski powiedział, że wtedy drużyna bardziej przegrała mistrzostwo. Tego trofeum z Lechią Panu brakuje?Życie nauczyło mnie, żeby cieszyć się z tego co mam, a nie żałować tego, czego nie mam. Oczywiście jestem ambitnym trenerem i chciałbym walczyć o najwyższe cele, ale czasem to jest niemożliwe. Mieliśmy wtedy swoje problemy, ale o tym już się nie pamięta. Dziś łatwo palnąć takie zdanie, że coś wtedy przegraliśmy, a ja uważam, że warto spojrzeć na historię klubu i zobaczyć co mamy w gablocie z trofeami. I ja szanuję to, co mi się udało przynieść do gabloty Lechii w Zagłębiu też czeka Pana trudne zadanie?Przywykłem już do tego, że wchodzę w taki… rozgardiasz. Moim zadaniem jest uporządkowanie drużyny. I tu też zacznę od szatni. Nie zmienia się jedno: potrafię wyciągnąć drużynę z kryzysu. Pokazałem to w Lubinie za pierwszym razem, pokazałem też w Lechii. Myślę, że uda się także teraz. Lubię stawiać na młodzież, a w Zagłębiu jest świetna praca z młodzieżą. Kilku zawodników potrafiłem wyszukać z korzyścią dla nich i dla klubu, mam nadzieję, że tak będzie i tym Pan na majową wizytę Lechii w Lubinie?Czekam na 15 meczów, bo to będzie dla Zagłębia bardzo wymagająca wiosna. A ja – jak mówiłem – nie mam złych emocji w stosunku do Lechii, nie ma żadnych podtekstów, ani pretensji do nikogo. Ja każdemu w klubie z Gdańska mogę spojrzeć prosto w twarz. Nie muszę teraz nikomu nic udowadniać, bo już to w Lechii wcześniej zrobiłem. Teraz skupiam się na pierwszym meczu rundy wiosennej z Legią. A mecz z Lechią przywoła dobre jedynie wspomnienia znad pracy w Lechii był Pan poważnym kandydatem na trenera reprezentacji Polski, ale wybrany został Jerzy Brzęczek. Gdyby pojawiła się propozycja może Pan rozwiązać umowę z Zagłębiem? Dzwonił prezes PZPN Cezary Kulesza, z którym zna się Pan z Jagiellonii?Proszę nie szyć dla mnie garnituru, który jest szyty – z tego co słyszę – dla trenera Adama Nawałki (śmiech). Ja jestem skupiony na pracy w Lubinie, dopiero co podpisałem umowę, a zapisów kontraktowych nie mogę ujawniać. Oczywiście marzeniem każdego trenera jest praca z reprezentacją. Nie ma co ukrywać, że moim też. Jeśli któryś szkoleniowiec mówi inaczej to chyba nie jest szczery. Ale w moim przypadku przyjdzie jeszcze na to czas, ja w to wierzę. Jestem w najlepszym dla trenera wieku, mam dobry, merytoryczny sztab, zdobyłem już sporo doświadczenia i kiedy przyjdzie ten moment, to będę gotowy do podjęcia pracy z kadrą. Wcale mnie to nie przeraża, raczej potraktowałbym to jak wyzwanie. Pokazałem już, że potrafię pracować z piłkarzami z dużym ego. Wiem jak odnaleźć się w trudnej szatni, bo przecież w łatwej to żadna sztuka. Wielkie ego zawodników trzeba umieć przekierować na realizację celów całej drużyny. Ale oczywiście prowadzimy teraz rozważania jedynie hipotetyczne, bo rozmawiamy o nieokreślonej przyszłości. Bo na teraz – żeby wszystko było jasne – nie było żadnego kontaktu, żadnej TAKŻE: Kto odejdzie z Lechii, a kto dołączy do biało-zielonych?Wyobraża Pan sobie, że można postąpić tak, jak Paulo Sousa?Bardzo słabo to wyszło. To duże rozczarowanie. Różnie można mówić o stylach, graniu płynnym, hybrydowym, ofensywnym, defensywnym, pięknej grze, a ważne jest zrobienie wyniku. Wyników, niestety, zabrakło. A i postawa pana Sousy pozostawia wiele do życzenia. Bolą Pana komentarze niektórych piłkarzy, że jest Pan znacznie lepszym trenerem niż człowiekiem?To znak czasu, że mocniej wybrzmiewa to, co kontrowersyjne. Zazwyczaj tego nie komentuję, bo to jedynie nakręca tę spiralę złośliwości. Ale OK, odpowiem panu, bo chcę pokazać mój punkt widzenia na tę kwestię. Zawodnicy to są młodzi ludzie, dla których prawdziwe życie zacznie się dopiero po skończeniu kariery piłkarskiej. Niektórzy zachowują się jeszcze jak chłopcy w krótkich spodenkach, którzy próbują coś zbroić. Nie akceptują faktu, że dla mnie zawsze najważniejsze było dobro drużyny, którą prowadzę, a nie wygoda i dobry kontrakt zawodnika. Z wielu takich przepłacanych piłkarzy rezygnowałem i wprowadzałem w ich miejsce ambitną młodzież, którą sami potrafiliśmy wychować. Jakoś trudno mi sobie przypomnieć, co do kogo się jakoś poważnie pomyliłem. Kiedy pozbyłem się świetnego zawodnika, który później poszedł do lepszego klubu, albo zdobywał trofea? Wygrywał mistrzostwa? Najczęściej byli to zawodnicy już syci, najedzeni, którzy chcieli odcinać kupony. Albo nie mieli zdrowia do piłki. Z taką ekipą trudno coś zwojować, więc z nich rezygnowałem. Nigdy tego nie żałowałem, nawet jeśli ktoś mnie teraz próbuje nieelegancko kąsać. Taki jest koszt tej pracy. Te komentarze to taka prymitywna zemsta, to próba psucia mi dobrego imienia, bo przecież w Polsce nie brakuje zawodników, którzy wiele mi zawdzięczają i potrafią to okazać. Z wieloma utrzymuję stałe kontakty, chociaż już nie pracujemy razem. Kilku młodych zawodników potrafiłem wprowadzić na poziom europejski. Takie są fakty i tylko one się liczą. Ja nie mam problemów z szatnią. Wręcz przeciwnie, świetnie się dogaduję z piłkarzami. Ale oczywiście jestem człowiekiem wymagającym, czasami muszę pokazać, że mam twardą rękę. I tu jest pewien paradoks. Często media i kibice domagają się, żeby przyszedł trener i zrobił porządek w szatni. A później, gdy trener ten porządek już zrobi, to pojawiają się w tych samych mediach komentarze, że piłkarz X się skarży. No skarży się, bo traci pieniądze i wygodne miejsce do pracy. Często mam wrażenie, że u nas – trochę jakby przypadkiem – stawia się na głowie hierarchię w klubie. Bo czy to trener ma się podobać zawodnikom czy zawodnicy trenerowi? Ja stawiam zawsze na współpracę, ale gdy widzę, że ktoś nie chce wiosłować w tym kierunku co drużyna, bo ma własne cele, to musimy się rozstać. I to ja jestem od tego, żeby mu to powiedzieć. Tak pojmuję kwestię odpowiedzialności za drużynę. Ze wszystkimi tego ofertyMateriały promocyjne partnera Bez urazy,to forum nie jest dla Ciebie????Skoro tak dokładnie czytasz ten wątek to chyba jednak niewiele z niego zrozumiałeś/ do Twojej wiadomości-nie jestem zupą pomidorową zeby mnie wszyscy lubili a na chamskie komentarze mam w zwyczaju odpowiadać nie trafia ????‍♀️Ty jednak jesteś pierdolnięta i to k**wa się zastanów święta, zaraza a ty głupia pindo sama jak ta zaraza się zachowujesz jak cholera, dżuma i syfk**wa tacy ludzie istnieją? Ale musisz mieć w życiu przejechane, gówno mnie interesuje sucz jedna co o mnie myśliszSobie już tu wydałaś świadectwo, pojebie POMIDOROWA BABCI MARYSI „Nie jestem zupą pomidorową żeby mnie wszyscy lubili” – z cała pewnością nie jestem :) Mam za to dla was przepis na zupę pomidorową, która wszystkim smakuje. Nie będzie to jednak pomidorowa w wersji błyskawicznej :) Nie będzie to też pomidorowa w wersji dietetycznej :) TO BĘDZIE NAJLEPSZA POMIDOROWA – POMIDOROWA BABCI MARYSI. składniki : * 2 kg świeżych pomidorów * 3 cebule * 1 łyżka oleju * 2 łyżki masła * 1 duży ząbek czosnku * sól (z umiarem) * pieprz czarny świeżo mielony * 3 łyżki gęstej śmietany * listki świeżej bazylii do dekoracji wykonanie : Pomidory myjemy, kroimy na kawałki. Cebulę kroimy w kostkę W dużej patelni o wysokich brzegach rozgrzewamy olej i masło. Gdy masło kończy się rozpuszczać wsypujemy pokrojoną w kostkę cebulę. Smażymy często mieszając aż cebula się zeszkli. Dodajemy pomidory, solimy z umiarem i dusimy do chwili aż pomidory zaczną się rozpadać i skórka będzie od nich swobodnie odchodzić. Uduszone pomidory przekładamy do garnka; dolewamy około 1,5 litra wody; gotujemy 10 minut. Dodajemy rozdrobniony w wyciskarce czosnek. Całość rozdrabniamy blenderem, a następnie dokładnie przecieramy przez sito. Na sicie mają pozostać jedynie pozostałości po pestkach i resztki skórek z pomidora. Zupa ma idealnie kremową konsystencję. Doprawiamy ją świeżo zmielonym pieprzem. To jest ten moment, w którym Babcia Marysia zabiela pomidorową gęstą, wiejską śmietaną. Ja zazwyczaj zamiast śmietany dodaję gęsty jogurt naturalny ( choć to już nie to samo ;) ) Pomidorową podajemy z makaronem, ryżem lub lanym ciastem. Ozdabiamy listkami świeżej bazylii. Karolina Malinowska bez makijażuKarolina Malinowska należy do najodważniejszych gwiazd w polskim show-biznesie. Często pokazuje się bez makijażu, ale po raz pierwszy opublikowała bez niego film. I to jaki! Dziękuje w nim wszystkim swoim fanom za wierność, lojalność, oddanie i przywiązanie. Jednocześnie zaznaczyła, że nie jest zupą pomidorową i nie każdy musi ją darzyć sympatią oraz, że właśnie zamierza ugotować ją dla swoich synów, których nazywa „Potworzakami”. To określenie tak się spodobało w polskich rodzinach, że daje się słyszeć na bardzo Wam dziękuję, że jesteście ze mną za wszystko Wam dziękuję, za komentarze, za to, że czytacie bloga. No cóż, nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili. Całuje was mocno i spadam – idę gotować pomidorową właśnie dla Potworzaków – powiedziała KarolinaKarolina Malinowska i Olivier Janiak to jedna z ulubionych par w Polaków. Szczerzy, bezpośredni, bezpretensjonalni. Wierni sobie nawzajem i swoim fanom. To wystarczy, by rzesze osób ich pokochało!Najczęściej czytane dziśMoże Cię zainteresować Lato to idealny moment, aby jeść pomidory. Na śniadanie, obiad, kolację. Na kanapce, w sałatce, zapiekance, zupie. Teraz można w pełni poczuć ich aromat. I choć dla mnie pomidory i sól stanowią połączenie idealne, to w lipcu czy sierpniu jestem skłonna jeść je saute – szczególnie te uprawiane przez babcię będę zachęcać Cię do przygotowania chłodnika. To idealna propozycja na kolację w upalny dzień. A gdy zapakujesz go do słoika, możesz mieć aromatyczny lunch w pracy. Aby jednak w pełni wydobyć smak pomidorów, zamiast gotować, upiecz je w piekarniku! Z dodatkiem czosnku, który po obróbce staje się bardziej delikatny, lekko słodkawy, a więc nie zdominuje zupa jest lekkostrawna i niskokaloryczna. Doskonale zaspokaja głód, można ją tak naprawdę wypić z kubka. A jeśli wolisz ją lekko „stuningować”, dodaj grzanki zrobione na suchej patelni, z dodatkiem mozarelli i pesto (w tym wypadku użyłam mojego nowego odkrycia – pesto z kolendry, ale tak naprawdę możesz użyć jakichkolwiek ziół).Na koniec przypomniało mi się, że jest takie powiedzenie „nie jestem zupą pomidorową, żeby mnie wszyscy lubili”. Jest w tym sporo prawy, a dodatkowo tę zupę każdy Wiesz, co jest najlepsze? Że jedna porcja zupy ma zaledwie… 92 kcal! Czas przygotowania: 60 min Kalorie (na porcję): 92 kcal Składniki 5 pomidorów malinowych 2 pomidory żółte* 2 główki czosnku 300 ml bulionu sól, pieprz Przygotowanie Nagrzej piekarnik do 180 stopni, funkcja wyłóż papierem do pieczenia**.Pomidory oraz czosnek przekrój na pół, ułóż na blasze środkiem do pomidory do piekarnika, piecz 40 warzywa z piekarnika, wystudź chwilę i obierz ze międzyczasie zagotuj pomidory oraz czosnek do bulionu, dopraw solą i pieprzem. Zmiksuj całość na gładką podawaniem, schłódź przez ok. 2 godziny zupę w lodówce. * Jeśli nie uda Ci się kupić żółtych, użyj dwóch pomidorów malinowych więcej.** Prościej byłoby użyć naczynia żaroodpornego, którego nie trzeba wykładać papierem do pieczenia. Ja jednak nie miałam na tyle dużego, aby móc go wykorzystać. Pomidory – wartości odżywcze, właściwości No dobra, na koniec mam jeszcze kilka słów zachęty do jedzenia pomidorów. Co prawda nie słyszałam nigdy o tym, żeby ktoś ich nie lubił, aczkolwiek pewnie jesz ich za mało. I nie, nie mam tu na myśli ketchupu, choć ten wbrew pozorom też jest przechodząc do rzeczy. Pomidory to bogate źródło likopenu, czyli naturalnego czerwonego barwnika, który jest jednocześnie silnym przeciwutleniaczem. Oznacza to, że neutralizuje wolne rodniki, a co za tym idzie, opóźnia procesy starzenia się skóry. Co ciekawe, likopen nie „ginie” podczas obróbki termicznej. Więcej! Przetworzone pomidory mogą mieć go nawet 2-3 razy więcej, niż świeże. To właśnie powód dla którego warto jest je upiec, ugotować czy… zjeść tosta z ketchupem (oczywiście liczy się tylko ten o dobrym składzie).To nie wszystko. Pomidory mają w sobie mnóstwo witaminy C, dlatego poprawiają odporność. Znajduje się w nich potas, który obniża ciśnienie krwi. Mają też niestety działanie moczopędne. Dlaczego niestety? Bo czasami odnoszę wrażenie, że jem same warzywa moczopędne…I choć co prawda nie ma to nic wspólnego z moją dzisiejszą zupą, ale po prostu muszę odpowiedzieć na pytanie… Czy można łączyć pomidora z ogórkiem? Jakie kanapki najlepiej pamiętasz z dzieciństwa? Pewnie te z pomidorem, ogórkiem, serem czy jajkiem. A sałatki? W końcu pomidor i ogórek to połączenie idealne! Ale czy na pewno?Kilka lat temu światem „wstrząsnęła” wiadomość, że pomidora nie można łączyć z ogórkiem. Pod żadnym pozorem nie mogą znaleźć się obok siebie, bo wtedy… No co właściwie? W sumie to tak naprawdę już napisałam, pomidory stanowią źródło witaminy C. Natomiast ogórek zawiera askorbinozę, czyli enzym, który dezaktywuje witaminę C. A czy umrzemy, łącząc je ze sobą? Ekhm, nie. Dlatego cała ta „afera”, to zwykła głupota. Tym bardziej, że tę witaminę przyjmujemy z tak wielu źródeł, że nawet jak ogórek „zabije” ją na kanapce z pomidorem, to i tak na tym wiele nie i jest jeszcze jeden absurd. Ogórek nie „działa” tylko na pomidory, ale także na inne warzywa obfitujące w witaminę C, czyli paprykę, jarmuż czy brokuł. Ale o tym się już nie mówi, prawda? Tylko jakoś ten pomidor jest tak na koniec warto dodać, że dodanie soku z limonki, cytryny lub octu balsamicznego zmniejszy efekt działania askorbinozy. Ponadto enzym ten szybko się rozkłada w przewodzie pokarmowym, dlatego jeśli wcześniej spożyłeś produkt bogaty w witaminę C, to nie musisz się martwić, że zostanie ona zneutralizowana.

nie jestem zupą pomidorową żeby mnie wszyscy lubili